Po raz kolejny o systemie ochrony zdrowia
Nasze środowisko wielokrotnie dawało wyraz zaniepokojeniu o przysz
łość ochrony zdrowia, ujętej w system, którego nie można - nawet
przy najlepszej woli - uznać za działający sprawnie. Nie dostrzegając
przejawów, które już doprowadziły do poprawy działania systemu,
co jednak nie znaczy, że nie mając nadziei na jego gruntowne zreformowanie
w przyszłości - oby jak najmniej odległej, nie mogę powstrzymać
się od kontynuowania podjętego wcześniej wątku dotyczącego
przyszłości opieki zdrowotnej. Prowadzenie go dalej w sposób konstruktywny
wymaga w pierwszym rzędzie zidentyfikowania powodów
dysfunkcji systemu. Wobec tego, mając przeświadczenie, że spełniam
oczekiwania niemałej części środowiska urologów, poczuwam się do
obowiązku przedstawienia kolejnego głosu w tej sprawie.
Kryzys w ochronie zdrowia, którego jesteśmy obecnie świadkami i który
dotyka wszelkie podmioty w ochronie zdrowia - zarówno jej ?zarz
ądy?na wszelkich szczeblach, jak i pracowników ?produkujących?
świadczenia zdrowotne - zmusza do krytycznego zastanowienia się
nad rzeczywistym stanem opieki zdrowotnej w naszym kraju.
Zasadniczym ogniwem systemu ochrony zdrowia naszego społeczeństwa
jest Narodowy Fundusz Zdrowia, określany powszechnie mianem
?płatnika?. NFZ płaci za świadczenia medyczne - co wszak nie znaczy,
że pokrywa ich koszty - wykonywane zarówno w publicznych,
jak i w niektórych niepublicznych zakładach opieki zdrowotnej. Podczas
gdy wszystkie zakłady publiczne opieki zdrowotnej cieszą się
przywilejem płynącym z ?woli politycznej?i skutkującym podpisywaniem
z nimi kontraktów przez NFZ, to przywilej ten jest udziałem
jedynie wybranych zakładów niepublicznych - wybranych przez płatnika-
monopolistę między innymi dzięki temu, że spełniają odpowiednie
warunki przez niego określone.
Relacje istniejące między płatnikiem a ?świadczeniodawcami?były
ostatnio przedmiotem debaty przeprowadzonej w czasie Walnego
Zgromadzenia Członków PTU, które odbyło się w ramach 37. Kongresu
PTU. Czerpiąc z obserwacji tego, co w ostatnich latach działo się
i teraz dzieje się w ochronie zdrowia, oraz ze wspomnianej debaty,
dochodzę do szeregu konkluzji, których większość nie może napawać
optymizmem.
Po pierwsze, jestem zdania, że nadszedł czas najwyższy, aby osoby
zarządzające centralnie ochroną zdrowia oraz osoby, które można
uznać za autentycznych i właściwie przygotowanych przedstawicieli
świata lekarskiego, odbyły rzetelną debatę, której celem byłoby wspólne
sformułowanie racjonalnego postępowania prowadzącego do opanowania
kryzysu i wytyczenia takich kierunków działania w najbliższej przyszłości, które zapobiegnie pogłębieniu się kryzysu i stworzy
autentyczne możliwości rozwoju opieki zdrowotnej. Ostatnio przedstawi
łem Panu Profesorowi Zbigniewowi Relidze, Ministrowi Zdrowia
oraz Panu Doktorowi Konstantemu Radziwiłłowi, Prezesowi Naczelnej
Rady Lekarskiej wniosek o zwołanie takiej debaty, przy czym wyraźnie
zaznaczyłem, że chodzi mi o doprowadzenie do rzetelnej i twórczej
dyskusji, a nie o powołanie ?nowego bytu?i ?rozmycie sprawy?.
Podstawę dla stale utrzymującego się napięcia na linii: Narodowy
Fundusz Zdrowia - zakłady opieki zdrowotnej jest szereg niedoskona-
łości po stronie NFZ, choć - oczywiście - nie tylko one są przyczyną
?dysfunkcji?ochrony zdrowia świadczonej przez sektor publiczny.
Zdając sobie sprawę z niejednorodności całego szeregu przyczyn tej
?dysfunkcji?, chcę ograniczyć się do zasygnalizowania tylko tych,
które - moim zdaniem - powinny zasługiwać na szczególną uwagę
zarządu NFZ.
Próbując zidentyfikować niewłaściwości reguł ustanowionych przez
NFZ (odziedziczonych w części po Kasach Chorych), których wiele
jest prostym następstwem roli monopolistycznej Funduszu, próbuję
sformułować postulaty, które należałoby - moim zdaniem - pilnie
zrealizować, aby przed gruntownym przebudowaniem systemu ochrony
zdrowia zapobiec pogłębianiu się jego niesprawności.
Najważniejszymi wśród tych postulatów są następujące:
Zniesienie niesprawiedliwej wyceny świadczeń (procedur)
medycznych opracowanej przez NFZ.
Wyceny w skali punktowej dokonano przed kilku laty intuicyjnie, bez
oparcia jej na rzetelnych danych ekonomicznych, jednak uwzględniwszy
swego rodzaju ?lobbing?ze strony niektórych specjalności medycznych.
Wobec tego wycena jest dalece niewiarygodna i nie odzwierciedla rzeczywistych
kosztów świadczeń. NFZ nie przedsięwziął dotychczas
żadnych działań, aby wycenę zobiektywizować - mam na myśli dokonanie
rachunku szczegółowego kosztów świadczeń, opartego na ich
analizie ekonomicznej przeprowadzonej w różnych zakładach opieki
zdrowotnej przez niezależne zespoły fachowców-ekonomistów.
Sporządzenie kalkulacji kosztów procedur będzie jedynym sposobem
określenia, czy refundacja oferowana przez NFZ pozwala na pokrycie
rzeczywistych kosztów świadczeń z uwzględnieniem niezbędnej
amortyzacji sprzętu i substancji zakładów opieki zdrowotnej.
Na marginesie należy dodać, że:
(i) PTU czynnie i rzetelnie uczestniczyło w procesie formułowania
przez Kasy Chorych obowiązującego obecnie ?katalogu procedur
medycznych?, jednak ostateczna postać katalogu daleko odbiega
- zarówno w jej wymiarze formalnym, jak i ?kosztowym?
- nie tylko od ustaleń zawartych w toku jego tworzenia,
ale także od oczekiwań urologów, przy czym nie z ich powodu;
(ii) PTU zleciło w roku ubiegłym i bieżącym przeprowadzenie
analiz ekonomicznych procedur wykonywanych najczęściej
w oddziałach urologii; analiza przeprowadzona została
przez niezależny podmiot ekspercki; jej efekty wskazują,
że wyceny punktowe większości badanych procedur są zaniżone,
choć urologia należy - moim zdaniem - do tej grupy specjalności
klinicznych, w których globalny rachunek świadczeń medycznych
nie jest głęboko niekorzystny.
Zrównanie wartości kosztowej (wyliczonych w PLN)
punktów stanowiących podstawę wyceny przez NFZ świadczeń
(procedur) wykonywanych przez zakłady o odmiennej
charakterystyce (np. poradnie versus oddziały szpitalne).
Obecne zróżnicowanie wartości kosztowej punktów przyczynia się
do zatarcia wycen procedur w kategorii finansowej.
Wprowadzenie możliwości sumowania różnych procedur
wykonywanych w ramach jednego aktu chirurgicznego
(znieczulenia).
Zasady określające zakres finansowania kilku procedur wykonanych
w czasie jednego pobytu chorego w szpitalu, a nawet w ramach jednego
aktu chirurgicznego, obowiązujące obecnie, będące efektem kolejno
następujących, coraz bardziej niekorzystnych dla świadczeniodawców
zmian wprowadzanych przez NFZ, są kuriozalne. Początkowo
istniała możliwość finansowania procedur wykonanych ?z różnych
dostępów?w ramach jednego znieczulenia. Później nałożono na świadczeniodawcę
obowiązek złożenia w oddziale wojewódzkim NFZ
pisemnego wniosku o udzielenie zgody na wykonanie ponad jednej
procedury, przy czym ich finansowanie miało charakter degresywny.
Wreszcie świadczeniodawca wykonujący kilka procedur u jednego
chorego ma możliwość ?rozliczyć?tylko jedną - wycenioną wyżej.
Idąc tym tropem i zachowując ciąg logiczny kolejnych zmian, nale-
żałoby sugerować sarkastycznie, aby w przyszłości spośród kilku
procedur można ?rozliczyć?jedną, ale najtańszą. Wreszcie dojdziemy
do sytuacji, w której NFZ nie będzie finansował żadnej procedury
i na końcu, że świadczeniodawca będzie wnosił opłatę do NFZ za leczenie
chorych. Wracając jednak do poważnego tonu wywodu, trzeba
podkreślić wyraźnie, że np. chory wymagający jednoczasowego
wykonania np. TURP i operacji przepukliny pachwinowej nie będzie
operowany jednoczasowo.
Rozumiem, że intencją NFZ jest dążenie do ograniczenia nakładów
finansowych na leczenie. Nie mogę jednak pojąć, dlaczego ma się to
odbywać kosztem chorych i świadczeniodawców.
Odstąpienie od ?kredytowania?NFZ przez zakład opieki
zdrowotnej. Obecnie koszty wszelkich procedur medycznych są pokrywane przez
NFZ po ich wykonaniu. Abstrahuję przy tym od tzw. nadwykonań
i ubiegania się przez zakłady opieki zdrowotnej, nierzadko na drodze
sądowej, o zrefundowanie przez NFZ kosztów procedur wykonanych
po wywiązaniu się przez zakład ze zobowiązań wynikających z umowy
zawartej przezeń z NFZ. Niemniej, nie jestem przekonany, że cała
płatność za procedury wykonane w ramach kontraktu powinna być
dokonana przez NFZ po ich zrealizowaniu, zwłaszcza że zakłady
opieki zdrowotnej nie mogą być instytucjami pracującymi w celu
wytworzenia zysku.
Wprowadzenie rzeczywiście jednakowego traktowania
przez NFZ publicznych i niepublicznych zakładów opieki
zdrowotnej w procesie prowadzącym do zawierania
kontraktów na świadczenia zdrowotne.
Administracja NFZ wysokiego szczebla zapewnia wprawdzie, że wszystkie
podmioty świadczące usługi zdrowotne są traktowane jednakowo
w ramach konkursu ofert, ubarwiając to zapewnienie szeregiem danych
liczbowych, jednak doświadczenie wynikające z wnikliwej obserwacji
rynku medycznego uczy, że deklarowana ?równość?nie zawsze
- najdelikatniej mówiąc - znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Jestem przekonany, że zasadniczym powodem tego stanu jest uprzywilejowana
pozycja NFZ jako jedynego płatnika na rynku świadczeń
zdrowotnych.
Niezależnie od kilku wymienionych postulatów, pragnę zwrócić uwagę
na inne okoliczności, w których można upatrywać przyczyn niezadowalaj
ącego stanu ekonomicznego publicznych zakładów opieki
zdrowotnej.
Wiadomo powszechnie, że efekty ekonomiczne działalności
różnych zakładów opieki zdrowotnej, a także różnych
jednostek (oddziałów / klinik) w ramach jednego zakładu,
są odmienne - bilans ekonomiczny niektórych jednostek
jest ?zerowy?lub dodatni, zaś szeregu innych - ujemny.
Przyczyny bilansu ujemnego mogą być następujące:
a) zarządzanie jest właściwe, a procedury wycenione są
niekorzystnie;
b) zarządzanie jest niewłaściwe, a procedury wycenione są
korzystnie;
c) zarządzenie jest niewłaściwe i procedury wycenione są
niekorzystnie.
Brak zidentyfikowania, która z wymienionych sytuacji dotyczy konkretnego
oddziału/kliniki, jest powodem niemożności podjęcia
działań naprawczych na poziomie podstawowym (oddział/klinika)
oraz na poziomie zakładu (szpital). Wyrazem braku woli podjęcia działań tego rodzaju jest akceptowanie
braku rzeczywistej odpowiedzialności osobistej osób zarządzających
szpitalami oraz oddziałami przynoszącymi permanentnie ujemny
efekt ekonomiczny. W odniesieniu do ordynatorów oddziałów trzeba
uczynić zastrzeżenie, że w znakomitej większości zakładów (szpitali)
nie mają oni prawie żadnego wpływu, lub dysponują wpływem znikomym,
na podejmowanie decyzji o kluczowym znaczeniu ekonomicznym
dla zarządzanych przez nich jednostek.
Brakuje obowiązujących ?standardów?rozwiązywania
problemów medycznych - rozpoznawania i leczenia chorób
występujących w poszczególnych dyscyplinach klinicznych
najczęściej.
Brak ?standardów?prowadzi nierzadko do stosowania postępowania
nieadekwatnego (zwykle zbyt rozszerzonego i tym samym generuj
ącego niepotrzebne koszty) w stosunku do konkretnego problemu
medycznego. Opracowanie ?standardów?powinno być zadaniem odpowiednich
lekarskich towarzystw naukowych. Jestem przekonany,
że zracjonalizowanie postępowania opartego na ?standardach?
przyczyni się do ograniczenia wydatków na opiekę medyczną. Trzeba
przy tym podkreślić, że PTU opracowało już ramy postępowania
diagnostycznego i leczniczego w odniesieniu do wszystkich najczęściej
występujących chorób układu moczowo-płciowego - są one
oparte na European Association of Urology Guidelines przyjętych
przez PTU.
Wcześniej, w punkcie dotyczącym postulatu o jednakowe
traktowanie przez NFZ publicznych i niepublicznych
zakładów opieki zdrowotnej, dotknąłem kwestii statusu
zakładów niepublicznych i tym samym ?prywatyzacji?
w ochronie zdrowia, postulatu wysuwanego przez wiele
gremiów lekarskich.
Wprowadzenie zasad działania lecznictwa otwartego na niwie prywatnej
nie budzi już emocji i dowiodło, że było posunięciem słusznym.
Niestety, dyskusja na temat działania prywatnych zespołów lekarskich
w szpitalach (publicznych lub niepublicznych) funkcjonujących
w powszechnym systemie ochrony zdrowia finansowanym przez
NFZ nadal jest polem gorących sporów, w których przeciwko idei
prywatyzacji przywołuje się wiele nieprawdziwych argumentów.
Pragnę podkreślić dobitnie, że ?prywatyzację?pojmuję szczególnie
i jednoznacznie: odróżniam bowiem ?prywatyzację?świadczenia
usług zdrowotnych od ?prywatyzacji?substancji zakładów opieki zdrowotnej. Z dwóch wymienionych postuluję dążenie do wprowadzenia jedynie pierwszej i wyraźnie dystansuję się od drugiej - krótko
mówiąc, zupełnie nie dopuszczam ?uwłaszczenia się na nie swoim?.
Głęboko wierzę, że podjęcie kroków w kierunku prywatyzacji uczciwej,
nie mającej nic wspólnego z budzącym dezaprobatę społeczeństwa
przejęciem na własność nieruchomości i ruchomości należących do
publicznych zakładów opieki zdrowotnej, musi być ?kluczem?do pokonania
trudności i niesprawności, które są udziałem zarówno chorych,
jak i pracowników ochrony zdrowia.
Jestem przekonany, że dopuszczenie możliwości wykonywania świadczeń
w szpitalach publicznych przez zespoły lekarsko-pielęgniarskie
(ZL-P), stanowiące podmiot gospodarczy o odpowiedniej charakterystyce
prawnej, przyczyniłoby się do usprawnienia działalności szpitali,
pozostających wszak nadal pod zarządem dyrekcji dysponującej
możliwością wyboru ZL-P oferującego warunki korzystne z punktu
widzenia interesu szpitala.
Oddzielenie finansowania kształcenia lekarzy odbywających
studia specjalizacyjne od finansowania działalności
medycznej oddziałów/ klinik, w których adepci zdobywają
wiedzę i umiejętności.
Zawsze gorąco apelowałem o całkowite finansowanie pracy adeptów
przez Ministerstwo Zdrowia (rezydentury), jestem bowiem przekonany,
że obciążanie budżetu szpitala/oddziału kosztami zatrudnienia lekarzy
kształcących się przyczynia się do pogorszenia efektu finansowego
jednostki i powoduje zatarcie granic między finansowaniem szkolenia
podyplomowego oraz finansowaniem działalności usługowej. Nie można
akceptować sytuacji, w której fundusze przeznaczone na finansowanie
świadczeń medycznych realizowanych fachowo są pochłaniane
w części przez szkolenie lekarzy.
Rozważenie sposobu finansowania klinik akademickich.
To zagadnienie wiąże się w pewnym stopniu z zagadnieniem przedstawionym
wyżej, niemniej, wymieniając je mam głównie na myśli powszechnie
sygnalizowany postulat o konieczności zwiększenia nakładów
na procedury wykonywane w oddziałach/klinikach, w których
leczy się ?przypadki?najtrudniejsze. Nie sądzę, że oddziały/kliniki tego
rodzaju należy finansować odmiennie od pozostałych. Wystarczy wprowadzić
rzetelną wycenę procedur wykonywanych we wspomnianych
?przypadkach?oraz możliwości sumowania procedur składających się
na cały proces leczenia.
Uważam, że wprowadzenie nowego katalogu procedur medycznych,
będącego podstawą formułowania przez Ministra Zdrowia ?koszyka
świadczeń gwarantowanych?(działania zasługującego zresztą na najwy
ższe uznanie) powinno doprowadzić do rozwiązania tego problemu
bez trudu.
W poprzednim artykule dotyczącym źle funkcjonujących zależności:
?płatnik ? świadczeniodawcy?[PU 2007; 8 (3):22-26] przedstawi-
łem w zarysie propozycję umożliwienia operowania (przyjmowania
do szpitala) chorych, którzy chcą pominąć obowiązującą kolejkę przyjęć
i być operowanymi wcześniej. Na koniec tego artykułu prezentuję ją
w pełnej wersji:
(i) Chory wpisany w trybie zwykłym do kolejki wyczekujących
na przyjęcie do szpitala, leczony jest w ramach kontraktu
zawartego przez szpital z NFZ. Chcąc być przyjęty i operowany
wcześniej, niż stanowi porządek wynikający z kolejności zapisu,
ma możliwość wyboru odpowiadającego mu terminu operacji,
uzgodniwszy go z administratorem oddziału.
(ii) Operacja odbywa się w sesji popołudniowej, poza godzinami
zatrudnienia etatowego zespołu operacyjnego
(operator, 1-2 lekarzy asystujących, anestezjolog, pielęgniarka
anestezjologiczna, 1-2 instrumentariuszki, salowa, pielęgniarka
w oddziale ?odbierająca?chorego po operacji).
(iii) Zespół operacyjny stanowi podmiot gospodarczy mający
osobowość prawną (spółka, spółdzielnia lub inny podmiot)
i współpracujący ze szpitalem na podstawie odpowiedniej
umowy.
(iv) Chory, ustaliwszy termin operacji, decyduje się na pokrycie
kosztów pracy (honorariów) zespołu, określonych zawczasu
i zawartych w swego rodzaju cenniku pracy.
(v) Wielkość honorariów zależy od stopnia skomplikowania i czasu
trwania operacji oraz od liczebności zespołu operacyjnego.
(vi) Termin wykonania operacji, jej charakter i zakres oraz liczba
osób biorących udział w realizacji świadczenia medycznego
(zabiegu, operacji), a także kwota honorariów
(z wyszczególnieniem jej składowych) są zapisane w umowie
podpisanej między chorym i wspomnianym podmiotem.
(vii) Chory wpłaca kwotę stanowiącą sumę honorariów członków
zespołu na konto bankowe wspomnianego podmiotu
gospodarczego.
(viii) Honoraria dla członków zespołu wypłacane są na ich konta
bankowe w cyklach (np. miesięcznych) lub bezpośrednio
po wykonaniu dzieła.
(ix) Wypłaty honorariów są opodatkowane zgodnie
z obowiązującymi przepisami.
(x) Globalne koszty leczenia pokrywane są przez NFZ zgodnie
z określoną przezeń wyceną punktową, zawartą w katalogu
procedur medycznych.
Przedstawiony projekt charakteryzuje się następującymi zaletami:
(i) Chory, zgodnie z jego prawem wynikającym z opłacania składki
zdrowotnej, leczony jest w ramach systemu opieki zdrowotnej
finansowanego przez NFZ na mocy kontraktu zawartego
przez administrację szpitala z NFZ.
(ii) Opłata dodatkowa za przyspieszenie terminu operacji (zabiegu)
obejmuje jedynie koszt pracy zespołu operacyjnego.
(iii) Przyspieszenie terminu operacji nie odbywa się kosztem
wyprzedzenia innych chorych, zapisanych do kolejki oddziału
wcześniej.
(iv)Honoraria zespołu operacyjnego są odpowiednio
opodatkowane.
(v) Opisany projekt ma charakter ?antykorupcyjny?, ponieważ
eliminuje jakąkolwiek możliwość nieoficjalnego (?szara strefa?)
kierowania jakichkolwiek opłat przez chorego.
(vi) Wprowadzenie proponowanej formy wydatkowania
przez chorego pieniędzy w celu uzyskania przezeń
odpowiadającego mu terminu operacji (zabiegu) nie ma
charakteru ?współpłacenia?za świadczenie medyczne
- ?współpłacenie?rozumiem bowiem jako pokrycie przez
chorego części kosztów należnych mu świadczeń
wykonywanych w ramach planowej pracy oddziału.
(vii) Proponowany system przyczyni się do lepszego wykorzystania
potencjału oddziału, ponieważ operacja wykonana będzie
poza ?zwykłymi?godzinami pracy oddziału i poza godzinami
zatrudnienia ?etatowego?członków zespołu operacyjnego.
(viii) Opisany wariant przyniesie korzyść finansową szpitalowi:
wycena punktowa wartości finansowej świadczeń medycznych,
ujętych w obowiązującym obecnie katalogu procedur
medycznych NFZ, obejmuje szereg składowych - wśród nich
istotną pozycję stanowią nakłady na pracę osób bezpośrednio
realizujących świadczenia; ta część pozostanie w gestii
administracji szpitala.
(ix) Wreszcie, możliwość wyboru dowolnego terminu operacji
przez chorego (zgodnego z możliwościami kadrowymi
oddziału), przyczyni się do ?upodmiotowienia?chorego
i sprawi, że chory będzie decydował o czasie przeprowadzenia
operacji.
(x) Ponadto, przedstawiony system oparty jest na zasadzie
?wolnego wyboru?, nie zmusza chorego do ponoszenia
dodatkowych kosztów, a jedynie stwarza mu nową możliwość
oraz nie tworzy ?sytuacji przymusowych?dla członków zespołu
operacyjnego (mogą oni podjąć dodatkowe zadanie, ale nie są
do tego zobligowani).
Tezy i postulaty zawarte w tym artykule są pokłosiem przemyśleń po
?Warsztatach Prywatyzacyjnych PTU?(Warszawa, 9.03.2007) oraz
po Walnym Zgromadzeniu Członków PTU (Warszawa, 23.06.2007).
Po 37. Kongresie PTU przekazałem je Panu Dr. Andrzejowi Sośnierzowi,
prezesowi NFZ z uprzejmą prośbą o wyrażenie przezeń opinii
na ich temat. Czekam na nią nadal.
Koleżanki i Kolegów zachęcam do podjęcia w ramach PTU i na łamach
PU dyskusji na temat przyszłości ochrony zdrowia, a zwłaszcza urologii
finansowanej przez NFZ. Naszą powinnością jest wyrażanie własnego
stanowiska w sprawach, które dotyczą nas żywotnie i mają wpływ
na losy leczonych przez nas chorych.
|