Przegląd Urologiczny 2012/6 (76) wersja do druku | skomentuj ten artykuł | szybkie odnośniki
 
strona główna > archiwum > Przegląd Urologiczny 2012/6 (76) > Jak skutecznie przekonywać do profilaktyki?

Jak skutecznie przekonywać do profilaktyki?

Od października 2010 roku realizowany jest projekt „Opracowanie i wdrożenie programu profilaktycznego w zakresie wczesnego wykrywania nowotworów układu moczowo-płciowego u pracujących mężczyzn w wieku od 45. roku życia (45+), ukierunkowanego na przeciwdziałanie ich dezaktywizacji zawodowej (w szczególności osób wykonujących zawody, w których istnieje wyższe prawdopodobieństwo narażenia na choroby układu moczowo-płciowego”, współfinansowany w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki z Europejskiego Funduszu Społecznego.

Fotografia 1
Mgr Mariola Kosowicz

Dotychczas organizowane kampanie prozdrowotne były adresowane przede wszystkim do kobiet. Mężczyźni byli pomijani. Projekt obecnie prowadzony wypełnia tę lukę. Jego liderem jest Ministerstwo Zdrowia, a partnerem Centrum Onkologii − Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.

Spotkania edukacyjne z grupami mężczyzn (fachowo nazywanych beneficjentami ostatecznymi) organizowane są w zakładach pracy. Od jesieni 2011 roku do chwili obecnej przeprowadzono 13 spotkań, w których uczestniczyło 590 osób stanowiących grupę docelową projektu. Spotkania odbywały się na terenie całej Polski, m.in. w: Walcowni Metali „Dziedzice” w Czechowicach Dziedzicach; Arcelor Mittal w Warszawie; Zakładach „Hutnik” w Częstochowie; w Hucie Cynku „Miasteczko Śląskie” w Miasteczku Śląskim; Arcelor Mittal POLAND w Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu i Krakowie; w zakładzie Gotec Sp. z o.o. w Jastrzębiu k. Brodnicy i Gotec Sp. z o.o. w Środzie Śląskiej. Do końca 2012 roku zaplanowano jeszcze 3 spotkania, a na 2013 rok planowanych jest dalszych 14 spotkań w zakładach przemysłowych na terenie całej Polski.

− Celem tych spotkań jest przekazanie uczestnikom wiedzy na temat możliwości indywidualnego zmniejszenia ryzyka zachorowania na nowotwory układu moczowo-płciowego przez zachowania prozdrowotne, eliminowanie zachowań niekorzystnych (palenia tytoniu, nadwagi, braku aktywności fizycznej) oraz zwiększenie świadomości na temat wczesnych objawów tych chorób nowotworowych układu moczowo-płciowego i podstawowych badań, które mogą pomóc w szybszym rozpoznaniu problemu zdrowotnego − mówią dr Iwona Skoneczna, koordynator ds. merytorycznych i mgr Jolanta Meller, koordynator ds. administracji projektu w Centrum Onkologii.
− Prelekcje podzielone są na dwie części: uroonkologiczną i psychologiczną, każdą prowadzi specjalista z danej dziedziny. Nad wzrostem motywacji do zmian zachowań mężczyzn pracuje podczas spotkań psychoonkolog, omawiając mechanizmy zachowań i powody, dla których panowie unikają konsultacji urologicznych. Spotkania z mężczyznami w zakładach pracy są bezpośrednią formą kontaktu ze specjalistami, a tematyka tych spotkań dostosowana jest do specyfiki zakładów pracy, występujących zagrożeń regionalnych. Specjaliści podkreślają znaczenie pierwotnej profilaktyki związanej z eliminowaniem zawodowych czynników ryzyka nowotworu.

Takie są założenia teoretyczne programu. O ich praktycznej realizacji rozmawiam z mgr Mariolą Kosowicz, kierownikiem Zakładu Psychoonkologii Instytutu Onkologii, która uczestniczyła w spotkaniach edukacyjnych.

− Jakie są Pani doświadczenia z tych spotkań?
− Na jedno z pierwszych spotkań pojechaliśmy do małego miasteczka, w którym jest wielka odlewnia. W tej okolicy padły niedawno duże zakłady przemysłowe. Mijamy szare, brudne domy. Już taksówkarz mówi nam w drodze: To miasto umiera. To prognoza, że ludzie są tu zniechęceni. Obserwujemy w odlewni, jak pracują. Widzimy, że niektórzy nie przestrzegają zasad bhp, np. nie mają na uszach ochraniaczy tłumiących hałas. Mówią: Do wszystkiego można się przyzwyczaić, mamy dużą nadtolerancję na hałas, na dyskomfort. Nauczyliśmy się żyć w trudnych warunkach.
Przygotowując się do spotkań w wielkich aglomeracjach, na Śląsku i w Warszawie, zakładaliśmy, że przybywający mężczyźni wymagają doinformowania, edukacji. Mieliśmy jednak wyobrażenie, że więcej wiedzą. Panowie przychodzą dość chętnie, czasami towarzyszy im kilka kobiet, które chcą posłuchać. Już po ich wyglądzie, sposobie zachowania widzimy, że to ludzie ciężkiej pracy. Na początku są nieufni, ich wiedza jest skromna, a momentami tak mała i przekłamana, że wydaje się to wręcz niebezpieczne. Nie są przyzwyczajeni do dbania o siebie, a tym bardziej profilaktyki. Ten brak dbałości nie wynika z faktu, że nie rozumieją problemu − słyszeli przecież o zdrowym odżywianiu, sporcie, negatywnym wpływie papierosów, itp. Na poziomie racjonalnym wiedzą, że to jest ważne, ale w życiu postępują zgoła inaczej. Przede wszystkim nie mają nawyków dbania o siebie, cały czas jeszcze pokutuje myślenie, że mężczyzna jest nie do zdarcia i nie powinien się nad sobą rozczulać. Stąd poruszane przez uczestników tematy zdrowotne były bardzo ubogie.
Po wielu spotkaniach jestem przekonana, że w różnych kwestiach nadal istnieje podział Polski na strefy A, B i C. Ludzie mają różny zasób wiedzy, doświadczeń, a zależy to przede wszystkim od wpływu regionalnych społeczności, od dostępu do wiedzy i dbałości o to, by tę wiedzę zdobywać. Ludzie przekazują sobie z dziada pradziada zwyczaje, w tym również dbania o zdrowie. Nierzadko stają się one podstawą myślenia o rzeczywistości. Jest też jeszcze inny aspekt, o którym nie zawsze jest nam zręcznie mówić − otóż niektórzy ludzie prezentują ubogość poznawczą − dla nich świat jest albo biały, albo czarny. I tak żyją. Każdą zmianę przyjmują z niezadowoleniem i oporem. Oczywiście są też ludzie, którzy mają wystarczającą wiedzę, a nawet ponadprzeciętną, ale z niej nie korzystają.
W trakcie rozmów okazywało się, że niektórzy panowie nie mieli pojęcia o podstawowych sprawach: jak wygląda układ moczowy, jaka jest rola gruczołu krokowego, stercza, co to znaczy i dlaczego wykonuje się badanie per rectum. Dopiero, gdy doktor Roman Sosnowski, drugi prelegent, objaśniał to na fantomie, zaczynali rozumieć zasady funkcjonowania układu. Obserwując tę scenę z boku zrozumiałam, jak ważnym elementem jest ten fantom. Dostarcza namacalnej wiedzy, która poszerza horyzonty poznawcze, informacji o funkcjonowaniu układu moczowego. Doktor mówił o tym językiem prostym, zrozumiałym. To było ważne, aby nie zanudzać ludzi programami zbyt mądrze, niezrozumiale sformułowanymi.
Panowie usłyszeli od nas, że zdrowe jedzenie, picie, niepalenie papierosów, unikanie nadwagi to jest profilaktyka, która nie chroni w stu procentach, ale pozwala lepiej funkcjonować. I wtedy dali nam„równo popalić”. Odpowiedzieli: A jak sobie państwo wyobrażacie nasze życie? Jak idę do pracy, a jestem pracownikiem fizycznym, to muszę zjeść pajdę chleba z mięsem i tłuszczem, bo inaczej nie będę miał siły. I tak jestem zmęczony robotą. Więc jaki im przedstawić argument, że mają odżywiać się inaczej. Stare wzorce, schematy są dla nich tak wiarygodne, że nie uwierzą w nasze propozycje. Gdyby można było na koniec powiedzieć: Panowie, za 2 tygodnie będzie tudietetyk i powie, dlaczego mamy tak jeść, a nie inaczej. Przyjdźcie z żonami. Może wysłucha go chociaż 5 rodzin, może powiedzą innym. To już dużo. Ale nie mogłam tego obiecać.
Łatwo powiedzieć tym ludziom: nie palcie! Oni nie mają żadnej motywacji, aby rzucić palenie. Nie mamy propozycji, jak im w tym pomóc. To jest ciężki nałóg, ale rozładowuje napięcia, łagodzi stresy, przynajmniej tak się wydaje palącym.
Mówimy o konieczności ruchu, a oni: Pani, jak wracam do domu, to jestem tak zmęczony, że nogą nie mogę ruszyć. Zarabiam 1500 zł, a pani mi mówi o jakichś ćwiczeniach, które przecież kosztują.
I tak się zderzaliśmy z rzeczywistością. Już w trakcie pierwszych spotkań, wykładów wiedzieliśmy, że będziemy zmieniać nasze prezentacje. Dostosowywać do stanu wiedzy słuchaczy.

− Czy nie należy wyciągać z tego wniosków, że kampanie powinny być inaczej przygotowywane? Nie kończyć na jednej pogadance, bo to nie jest jedyna akcja, która nie daje zamierzonych efektów. Nawet tak dobrze rozpropagowana kampania badań cytologicznych kobiet przynosi mierne efekty.
− Akcje, które przygotowujemy, są bardzo potrzebne, ale odnoszę wrażenie, że potrzebujemy współpracy władz lokalnych, żeby nie kończyło się jedynie na edukacji. Tym bardziej, że z moich badań wynika, iż sama edukacja prozdrowotna u niektórych ludzi powoduje więcej niepokoju niż daje pożytku. Mówiąc o większym prawdopodobieństwie nowotworów układu moczowego przy paleniu papierosów, siłą rzeczy wzbudzamy obawy. Człowiek, który obejrzał zdjęcia nowotworów np. pęcherza, a pali od wielu lat, wpada w przygnębienie: Co ja będę się martwił, na coś trzeba przecież umrzeć. Nie wie, jak to zmienić, będzie zatem ignorował otrzymane wiadomości, będzie dalej palił. Konieczne są częstsze akcje, głębiej prezentujące problem, bardziej przystępnym językiem. Ale oczywiście w konkretnych przypadkach, gdy będziemy chcieli kontynuować spotkania, kierownictwo zakładu następną przerwę w pracy może przyjąć niechętnie.
Jednak takie następne wizyty są potrzebne. Wtedy być może okaże się, że podając rozwiązania bardziej konkretne, zapewniając łatwy kontakt z urologami, dietetykiem, specjalistą mówiącym, jak rzucić palenie, uzyskamy lepszy efekt. Trzeba to robić systemowo, choć wtedy koszty są wyższe. Ale jeśli tak nie robimy, rezultaty są znacznie mniejsze, niż oczekujemy. Na pewnym spotkaniu lekarz praktyk powiedział: Gdy będziemy kontynuować te akcje, efekty będziemy mieć za 20−30 lat. Czyli jesteśmy w stanie uratować nie tych mężczyzn, do których dziś mówimy, ale ich synów. Mający dziś 45−50 latnie zmienią swoich nawyków. Choć z pewnością jakaś ich część mogłaby to zrobić, gdyby działania były systemowe i ukierunkowane na określoną grupę osób.
Jeśli program przeznaczamy dla mężczyzn w wieku 45+ w Warszawie, to musimy przygotować się inaczej niż do spotkania z mężczyznami 45+ na Śląsku czy gdzieś w terenie wiejskim. Mężczyźni 45+ to tak duża i zróżnicowana grupa, że musimy wprowadzić znacznie większą identyfikację poszczególnych jej części, aby bardziej sprecyzować przekaz, dostosować go do konkretnego odbiorcy. Jeżdżę na wiele spotkań i już po rozpoczęciu każdego wiem, z jaką grupą rozmawiam. Każde środowisko jest inne. Jego członkowie mówią innym językiem, mają inne doświadczenia. Często prezentują postawę niechętną w stosunku do prelegenta − jego wystąpienie kwitują krótko: gadanie dla gadania.
Podobny problem mamy z profilaktyką u kobiet. W dalszym ciągu bardzo niewiele z niej korzysta. Powodów jest oczywiście wiele, jednym z nich jest zaskakująca w tych czasach niska świadomość niewykonywania badań. Nie należy tego odnosić tylko do dużych aglomeracji, trzeba pomyśleć o małych miasteczkach, wsiach. Niestety, wiele kobiet ma podstawowe braki w wiedzy na temat swojej fizjologii. W trakcie jednej z audycji promujących badania cytologiczne w Polskim Radiu otrzymywałyśmy z dziennikarką telefony z prośbą: Może najpierw powiecie, co to jest szyjka macicy, co to jest cytologia. Czy w jej trakcie będą mi coś wyrywać? Dopiero potem zachęcajcie do robienia badań. To nas bardzo ostudziło, nauczyło pokory.
Dlatego też programy muszą być celowane, przedstawiać rozwiązania pragmatyczne. Gdy mówi się tym samym językiem, jest się bardziej przekonującym. Zwracając się do tych mężczyzn zagrożonych rakiem stercza powinniśmy powiedzieć: Dobrze, panowie, ciężko pracujecie, na drugie śniadanie musi być ta pajda chleba, ale może mięso na niej mniej tłuste, może z liściem sałaty. Spotkania w ramach tego programu będą trwały. Będą coraz lepsze. Także od strony medycznej prezentacje zostały zmienione.

− Czy Pani doświadczenia przydadzą się też lekarzom, w tym specjalistom medycyny rodzinnej?
− Myślę, że tak. Lekarz przyjmujący pacjenta powinien rozpoznać, w jakim stopniu jego rozmówca jest zorientowany, jaką ma wiedzę na temat swojego ciała, choroby i dostosować język do poziomu jego wiedzy oraz możliwości intelektualnych. Niekiedy pacjent czuje się nieswojo, niewiele rozumie, gdy lekarz mówi żargonem medycznym albo używając sformułowań niezrozumiałych dla niego. Dzieje się to szczególnie w sytuacji, gdy relacja lekarz−pacjent ma charakter paternalistyczny.
Bardziej sprawdza się relacja oparta na wzajemnej współpracy lekarza i pacjenta. Pacjent, który czuje, że bierze udział w swoim leczeniu lub dbaniu o zdrowie, że jego zdanie jest brane pod uwagę, że może zadać lekarzowi pytania, bierze większą odpowiedzialność za swoje wybory. Niestety, w dalszym ciągu niektórzy lekarze nie widzą potrzeby rozmowy z pacjentem na inne tematy poza tematami stricte medycznymi. Pacjent lepiej wyedukowany, mający lepszą relację z lekarzem, sprawia mniej kłopotu, a tym samym dostarcza mniej zajęcia. Pacjent źle wyedukowany nie jest zmotywowany, zgłasza się bardzo późno, lekceważy zalecenia. Nierzadko szuka informacji, które mają potwierdzić jego przekonania, np. że nic mu nie jest. Źródłem informacji jest m.in. internet.

− Czy do takiego podejścia nie trzeba najpierw edukować lekarzy?
− Oczywiście, że tak. Od 10 lat edukuję onkologów, psychiatrów, lekarzy pierwszego kontaktu. Zdecydowana większość uczestników spotkań poświęconych komunikacji znajduje w nich głęboki sens. Chętnie przyjeżdżają na następne spotkania, a tym, co ich motywuje, jest fakt, że poprawia się ich komunikacja w życiu osobistym i zawodowym. Nie chcę przez to powiedzieć, że tylko lekarzy trzeba edukować z komunikacji. Na podstawie osobistego doświadczenia w szkoleniu różnych grup zawodowych mogę powiedzieć, że nie mam wątpliwości, iż poprawnej komunikacji trzeba uczyć się cały czas, szczególnie w zawodach wymagających umiejętności radzenia sobie z rozmówcą w kryzysie, silnych emocjach.
Uprzedzanie intencji, odczytywanie komunikatów niewerbalnych rozmówcy, przekazywanie informacji w sposób dostępny to umiejętności, które wymagają głębszej świadomości posiadanych osobistych możliwości i ograniczeń, a trzeba pamiętać, że większość z nas jest przekonana, iż co jak co, ale komunikować się potrafimy. Zapewne tak, pytanie tylko, czy na tyle poprawnie, żeby nie tracić energii życiowej i budować poprawne relacje społeczne.

− Czy są też szkolenia tego typu dla urologów?
− Czy są też szkolenia tego typu dla urologów? − Prowadziłam je, ale rzadko. Ta grupa nie prosi o tego typu warsztaty. Inne specjalności, jak fizjoterapeuci, radioterapeuci, onkolodzy, psychiatrzy − często. Urolodzy jeszcze nie. Obecnie we współpracy z Ministerstwem Zdrowia i Centrum Onkologii w Warszawie szkolimy lekarzy pierwszego kontaktu i medycyny pracy, to dużo. Jestem optymistką i wierzę, że niedługo pozostanie niewielu lekarzy, dla których ten problem będzie obojętny.

Małgorzata Skarbek