| ||||||||||||
Lekarz - powołanie czy profesja?Rozpocznę od częściowej demitologizacji idei doktora Judyma - pozytywisty i romantyka. Używając terminologii lekarskiej, a dokładnie psychologicznej, nazwę to wprost kontrowersyjnie "syndromem doktora Judyma". W opinii publicznej funkcjonuje binarne myślenie o doktorze - jako tym, który motywowany jest do pracy powołaniem a tym, który dąży do zdobycia pieniędzy. Chciałbym przypomnieć, że doktor Judym miał robotnicze pochodzenie, był synem szewca alkoholika. Judym to przepełniony poświęceniem lekarz, który chciał realizować swoje powołanie, ale nie mógł i nie potrafił. Nie ulega wątpliwości, że Stefan Żeromski, autor powieści Ludzie bezdomni, przedstawił Tomasza Judyma jako lekarza pełnego rozterek. Przyrównał go do rozdartej sosny zawieszonej z jednej strony w powietrzu, a z drugiej trzymającej się ziemi. Na uwagę zasługuje fakt, iż doktor Tomasz Judym nie pomagał biednym dlatego, że był dobry, współczujący i wrażliwy, ale dlatego, że traktował charytatywność jako dług wobec ludzi bezdomnych. Są to truizmy, lecz nie dla tej części społeczeństwa, która postać Judyma - lekarza społecznika zna tylko z opowiadań i postawę jego traktuje wręcz jako obowiązek dotyczący wszystkich lekarzy. Lekarz jak każdy człowiek (wbrew wyobrażeniom części społeczeństwa, że to tylko dusza żyjąca z satysfakcji, żywiąca swoją rodzinę pochwałami pacjentów i uciskami ich dłoni) złożony jest - jak to zauważyli filozofowie-zciałaiduszy.Jakkażdyczłowiek ma tzw. potrzeby niższe dotyczące ciała, ale też potrzeby wyższe, których zaspokojenia domaga się dusza. Są to potrzeby, które również mają żądni idealistycznych postaw lekarza pacjenci. Nie zawsze z ich strony są to potrzeby duszy, dlatego może tak trudno opinii publicznej zrozumieć, że lekarze naprawdę ciężko pracują umysłowo i fizycznie. Postulat Hipokratesa moim zdaniem dotyczy obu stron: leczącego lekarza i leczonego pacjenta. Primum non nocere - po pierwsze nie szkodzić, nie tylko mówi o szkodzie pacjenta, ale i szkodzie lekarza, która często jest dla przepełnionego dobrymi intencjami medyka klęską zawodową i osobistą. Właśnie wyniesiony przez część społeczeństwa na wyżyny dobroci, poświęcenia i charytatywności doktor Tomasz Judym powinien przypomnieć zarówno pacjentom, jak i decydentom państwowym nie tylko o obowiązkach, ale i o przywilejach lekarza. Postawa godności lekarza, tak oczekiwana w strukturze społecznej, jest możliwa wyłącznie w godnych warunkach pracy. Mój głos ma stanowić swoiste "wsadzenie kija w mrowisko". Już Immanuel Kant mówił, a egzystencjalista Jean Paul Sarte podkreślał ścisły związek między wolnością a odpowiedzialnością człowieka. Dotyczy to w takim samym stopniu codziennej podstawy człowieka, jak i wykonywania przez niego swojej profesji. Lekarz ma oczywiście wolność i ponosi, a nawet chce ponosić odpowiedzialność za swoje suwerenne decyzje - często mające daleko idące konsekwencje dla zdrowia pacjenta i dla siebie samego. Aby temu sprostać, dzisiejszy lekarz musi być poddany profesjonalnemu procesowi kształcenia, ale też musi mieć możliwość bezustannego samokształcenia. Proces ten jest ustawiczny i wymaga nakładów finansowych.Płatnekursy,szkolenia, konferencje naukowe, literatura, sprzęt elektroniczny, komputery, oprogramowanie to nieliczne przedsięwzięcia, które wymienię w procesie ustawicznego dokształcania się lekarzy. Być człowiekiem
Albert Schweitzer urodził się 14 stycznia 1875, a zmarł w 1965 roku. Jego ojciec był duchownym luterańskim w miejscowości Günsbach, w Alzacji. Dzieciństwo spędził w pogodnej domowej atmosferze. Bardzo kochał swojego ojca Ludwika, którego nazywał "najlepszym przyjacielem". Ojciec w szczególny sposób rozumiał syna, z którym - jak wspominał Albert - porozumiewał się często nie używając słów. Młody Albert za namową ojca z zamiłowaniem oddał się nauce gry na fortepianie. Po ukończeniu dziewięciu lat akompaniował do mszy w miejscowym kościele, zastępując organistę. Od najmłodszych lat był bardzo wrażliwy na zmiany zachodzące w otaczającym go świecie. Wszystkie przeżycia wieku dziecięcego, a potem okresu dojrzewania głęboko zapisywały się w psychice przyszłego filozofa.Starałsię od najmłodszych lat żyć etycznie i moralnie. Sam narzucał sobie najlepsze wzorce zachowania i postępowania w zakresie poszanowania życia. Przeciwstawiał się niepotrzebnemu zadawaniu cierpienia innym stworzeniom. Podjął postanowienie, że część swojego życia przepracuje jako pastor, biorąc na siebie brzemię cierpienia panującego na świecie. Idąc w ślad za swoją obietnicą ukończył studia teologiczne. Dodatkowo studiował filozofięi muzykę.ZajmowałsięanalizątwórczościJanaSebastiana Bacha, co zaowocowało opracowaniem pt. Jan Sebastian Bach, muzyk i poeta. Pracował w Strasburgu jako wikariusz. Prowadził wykłady z Nowego Testamentu i zajmował się tematyką Jezusa jako postaci historycznej oraz apostoła Pawła. Schweitzer jako jeden z pierwszych badaczy teologicznych określił różnice między Chrystusem a apostołem Pawłem. Po skończeniu studiów nadal pracował naukowo. Zdobył tytuł doktora w zakresie filozofii i doktora habilitowanego z teologii. Ciągłe poszukiwanie możliwości realizowania się w zakresie poszanowania życia zaowocowało podjęciem przez Schweitzera studiów medycznych. Stało się to w wyniku lektury artykułu w pewnym czasopiśmie, który odnosił się do biedy, czy wręcz strasznej nędzy, jaka panuje w Kongo. Najbardziej wstrząsające było to, że cierpiących ludzi nie ma kto leczyć, że brak lekarzy skutkuje wysoką śmiertelnością wśród dzieci i dorosłych. Stwierdził, że wypełnianie prawdziwej służby to wprowadzenie miłości w czyn. Dla Schweitzera sedno religii tkwiło w tym, by być człowiekiem tak, jak to rozumiał Jezus. Filozof, teolog, muzyk chciał się stać lekarzem. Nie chciał nauczać teorii poszanowania życia, ale działać praktycznie na jego rzecz. Słowa wprowadził w czyn, rozpoczął studia medyczne. Przez okres studiów pracował w dotychczasowym zakresie, aktywnie nauczając, prowadząc kazania, koncertując. Po skończeniu studiów medycznych w 1913 roku wyjechał razem z żoną do Afryki. Osiedlił się w Gabonie, w małej wiosce Lambaraéné, gdzie zajął się budową szpitala. Warunki bytowe i pracy były bardzo ciężkie. Miejscowa społeczność żyła w ogromnej nędzy, nękana przez choroby. Z czasem zaczął współpracować z lekarzami z wielu krajów o różnych korzeniach religijnych. Poświęcał się również pracy duszpasterskiej z miejscową ludnością. Etyka poszanowania życia, którą przez całe życie starał się wdrożyć do swojego postępowania, podczas pracy w ekstremalnych afrykańskich warunkach uległa pogłębieniu i rozwojowi. W Europie w kręgach naukowych głosił, że kraje rozwinięte powinny zbliżyć się do krajów trzeciego świata. Zdaniem tego wszechstronnego naukowca i praktyka narody i poszczególne rasy świata powinny dokonać pojednania w celu podjęcia wysiłków na rzecz pomocy w poszanowaniu zdrowia i życia. Schweitzer w swoim życiu realizował aktywną postawę człowieka, członka społeczności ludzi potrzebujący i biednych. Chciał być prawdziwym człowiekiem, swoim zachowaniem starał się naśladować Chrystusa. W 1917 roku jako obywatel Niemiec został internowany we Francji. Uwolniono go w roku 1918. Do Afryki powrócił po sześciu latach, w 1924 roku. Natychmiast zajął się rozbudową szpitala w Lambaraéné. Podróżował do Europy i USA. Wygłaszał odczyty, koncertował w celu zdobycia środków na funkcjonowanie szpitala. Po II wojnie światowej zaangażował się w działania przeciwko wyścigowi zbrojeń. W roku 1951 otrzymał pokojową nagrodę księgarzy niemieckich, a rok później Pokojową Nagrodę Nobla. Nadrzędną ideą etyczną, którą praktycznie realizował, było poszanowanie życia zawarte w twierdzeniu "Jestem życiem, które pragnie żyć, pośród życia, które pragnie żyć". Konsekwencją tego programu etycznego jest obowiązek ratowania życia i łagodzenia cierpienia. Głosił, że cześć dla życia wymaga od człowieka szacunku nie tylko wobec ludzi, ale także wobec zwierząt, a nawet roślin, zakazując ich bezmyślnego niszczenia. Zmarł 4 września 1965 roku w Lambaraéné w Gabonie, w miejscowości, w której spędził ponad pięćdziesiąt lat życia. "Zastanawiając się nad przyszłością chrześcijaństwa warto wspomnieć tego pastora i lekarza i zrozumieć, że: Istotę chrześcijaństwa... stanowi to, że jedynie przez miłość możemy osiągnąć wspólnotę z Bogiem. Wszelkie żywe doznanie Boga sprowadza się do tego, że przeżywamy Go w naszych sercach jako pragnienie miłości". Sławomir Letkiewicz Kolejnym wymogiem jest spełnienie tzw. warunków socjalnych, dostępu do specjalistycznego sprzętu wysokiej klasy, medykamentów, procedur. W otoczeniu lekarza XXI wieku muszą pracować profesjonalnie przeszkoleni pracownicy średniego i niższego personelu. Również i tutaj nie są wymienione wszystkie wymogi - ich spełnienie można określić mianem zaspokojenia "potrzeb niższych" odpowiedzialnej pracy lekarza. Jako praktyk wiem jednak również, że nie są to wszystkie uwarunkowania niezbędne do spełnienia wymogu odpowiedzialności. W Polsce funkcjonuje instytucja Rzecznika Praw Pacjenta Narodowego Funduszu Zdrowia, portal internetowy - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej. Przy ich pomocy pacjent może dochodzić swoich praw. Pomijam kwestię bardzo przykrą i kłopotliwą w naszym zawodzie, którą jest doniesienie do prokuratury na lekarza. Zdaję sobie sprawę, że w kwestii tak delikatnej, jaką są dolegliwości pacjenta, ich ogromna różnorodność i nasilenie, niejednakowy poziom intelektualny leczonych, którzy nie zawsze jednoznacznie określają, co im dolega, nie można uniknąć błędów i pomyłek. Nie bez znaczenia jest grupa tzw. pacjentów roszczeniowych, którzy doszukują się w postępowaniu lekarza pomyłek i błędów. Zgodnie z łacińską zasadą errare humanum est - mylić się jest rzeczą ludzką, także i w tym zawodzie zdarzają się "niezawinione" winy - błędy, bardzo często tzw. losowe, przypadkowe, których przyczyną niejednokrotnie jest wadliwy sprzęt lub jego awaria. Współcześnie nie wyobrażamy sobie działań lekarza bez udziału nowoczesnego sprzętu, który jest niezbędny w codziennej praktyce w przychodniach, prywatnych gabinetach i szpitalach. Grupa zawodowa lekarzy wyjątkowo chętnie "śledzona" jest przez gorliwych pracowników prasy, radia i telewizji. Jednak w coraz większym stopniu z mediów dowiadujemy się o "zawinionych" winach, które można określić mianem grzechu zawodowego. Panaceum na to zjawisko miała być deontologia, czyli etyka zawodowa. Innym środkiem zapobiegawczym miała być tzw. profilaktykaprawna.Awięckaraniazcałąsurowościąnawetzawiny nieproporcjonalne do kary. Obie te formy ograniczania samowoli lekarza nie zdały egzaminu. Okazało się, iż głównym - oczywiście w marginalnym odsetku, jeśli chodzi o profesję lekarzy (ale ta właśnie stanowi news dla mediów) - motywem owej samowoli stał się pieniądz. Lekarz idealista, wzywany przez Hipokratesa, stał się lekarzem materialistą odpowiadającym na wyzwania rynku ekonomicznego. Nasuwa mi się w tym miejscu, przypisywane W. Jamesowi powiedzenie, iż miarą prawdy jest dolar. Transponując, może zbyt bulwersująco, można powiedzieć, że może także miarą powołania lekarza? Jest to pytanie retoryczne w tym sensie, że na szczęście nie, a przynajmniej jeszcze nie! Stawiam tezę, iż w przypadku tak ważnych społecznie zawodów jakim jest lekarz, nie tyle chodzi o wolność i odpowiedzialność kantowską, ile w większym stopniu o sokratejskiego dajmoniona (sumienie). Lekarska "samowola" nie ma być ograniczana z zewnątrz w postaci "dekalogów deontologicznych" ani innych paragrafów prawa stanowionego, ale wynikać z samoograniczenia. Chodzi tu o wysokie morale lekarza, którego arche (źródłem) jest to, co z kolei Fryderyk Nietzsche nazywa "instynktem moralnym" - sumienie. Tak zwane wysokie morale lekarza, godność zawodu czy - nazwę to wprost - normalność zachowań i postępowań lekarza muszą być oparte na jego instynkcie moralnym. Współczesny kryzys aksjologiczny stworzył atmosferę dla swoistego "przewartościowania wartości" w atmosferze, którego normalność "tłumaczy się" przed nienormalnością, a nienormalność traktuje się jako normę. Przedstawiona przeze mnie diagnoza jest nazbyt drastyczna, ale zgodnie z zapowiedzią miała być "włożeniem kija w mrowisko", czyli głosem w dyskusji na temat dasmos współczesnego lekarza. Dasmos rozumiemy tu w znaczeniu wolności i odpowiedzialności danej profesji. Czy z tej diagnozy wypływają jakieś zalecenia dla terapii? Moim zdaniem nie, gdyż zawsze i w każdym zawodzie, a nawet w codziennym życiu człowieka spotykamy się z patologiami. Nie znaczy to, że można się ich pozbyć zupełnie. Można jedynie dążyć do ich eliminacji, a przynajmniej w jak największym stopniu do ich ograniczenia. Jednym ze sposobów jest zwiększenie na studiach medycznych godzin przedmiotów humanistycznych, takich jak antropologia filozoficznai etyka.Innymsposobemjestpowrótdo swoistego "castingu" do zawodu lekarza, który winni przeprowadzać profesjonaliści z tzw. najwyższej półki. W zawodzie lekarza powinna być stosowana zasada: "im trudniej na początku - tym łatwiej dalej". Inną kwestią jest tak zwane dziedziczenie zawodów, czy też niwelowanie "kompleksów ojca". W pierwszym przypadku chodzi o niezrozumiałe, a zarazem tolerowane społecznie zjawisko, że syn lekarza musi być lekarzem. W drugim przypadku zaś o to, że ojciec nie mógł zostać lekarzem, więc jego syn na pewno nim zostanie. Efektem tego typu prób nacisku są czasami lekarze pozbawieni nie tylko powołania i profesjonalizmu, co nie znaczy - bo reguł na to nie ma - że nie ma dobrych lekarzy obarczonych tradycją rodzinną. Często jest wręcz przeciwnie. Dziedziczona tradycja, poparta ambicją i rzetelnymi studiami, owocuje wysokiej klasy specjalistami z ojca na syna. Myślę, że dobro w zawodzie lekarskim jest tym samym co dźwięk dla muzyka. Człowiek rodzi się z powołaniem jak i z wrażliwością muzyczną. Dla jednych dążeniem będzie obcowanie z głosem operowym Marii Callas, innym wystarczą okrzyki człowieka poddanego średniowiecznym torturom. Jednym z kryteriów zwiększonej odpowiedzialności jest stosowany już sposób osiągania specjalizacji lub też zdobywania tytułów naukowych, co w dzisiejszych czasach niejednokrotnie jest trudne. Myślę, że szczególnie w dobie współczesnej waga i rola lekarza jest doceniana nie ze względów pozytywnych, tj. możliwości pomagania pacjentowi, ile ze względów na zagrożenia, jakie niosą ze sobą dokonania współczesnej medycyny. Grecy mawiali, iż lekarstwo, aby być dobre, musi być złe (gorzkie). Współcześnie ta zasada może być treścią kłamstwa. Aby poród był szczęśliwy, kobieta wcale nie musi rodzić w bólach, gdyż można to odczucie zwalczać. Ale z drugiej strony mamy też medialne przekazy na temat stosowania tego typu środków przez handlarzy "skór". Uważam, że lekarz współczesny, jego dasmos, a także deontologia powinny być oparte z jednej strony na zasadzie Hipokratesa, a z drugiej na postulacie noblisty Alberta Schweitzera. Pierwsza głosi, jak wspomniałem "przynajmniej nie szkodzić"; druga - "jestem życiem, które pragnie żyć, pośród życia, które pragnie żyć". Uważam, że postawa lekarza znajduje się pośrodku między tymi biegunami etyki lekarskiej. Postawę tę najlepiej wyraził włoski laureat Nagrody Nobla z zakresu literatury Dario Fo, a mianowicie jak "najmniej szkodzić". A więc z starać się stosować zasadę Hipokratesa i dążąc do postulatu Alberta Schweitzera, pamiętając jednocześnie, że brutalność życia nie pozwala na ratowanie wszelkich form życia. Perfekcjonizm lekarza wymaga pogodzenia się z realizmem, które moim zdaniem stanowi treść tego co nazywamy wolnością i odpowiedzialnością tej profesji. Jestem przekonany, że człowiek jest w stanie wyobrazić sobie świat, w którym zniknie zawód strażaka, bo wymyślimy materiały niepalne, z jakich będzie zbudowane nasze otoczenia. Również jestem przekonany, że kiedyś będą rodzili się ludzie tak dobrzy, że zawody policjanta i adwokata będą społecznie bezużyteczne. Ale nawet na najpiękniejszej Atlantydzie czy też Arkadii będą mieszkali ludzie potrzebujący lekarzy. Moje przekonanie opieram na tezie Sorena Kirkegaarda, który twierdził, że człowiek jest "chory na śmierć". Uprawomocniają to przekonanie odkrycia w zakresie współczesnej medycyny. Zwalczenie jednej choroby prowadzi do odkrycia innej, nowej, dotychczas niezdiagnozowanej i nieuleczalnej. Dzisiaj człowiek choruje na gruźlicę nie ze względu na niemoc medycyny, ale na brak profilaktykiiwsparciadladziałańlekarzaze strony państwa. Wydaje się swoistym paradoksem, że encyklopedia medycyny zawierająca spis chorób rozszerza się wraz z postępem medycyny, który to postęp mierzony jest długością życia człowieka. Człowiek średniowieczny według statystyki żył przeciętnie ok. 40 lat. Diagnoza choroby, na którą umierał, zawierała opis o wiele krótszy niż w przypadku człowieka współczesnego, który żyje przeciętnie ok. 70 lat. Musi się pojawić pytanie o znaczenie zawodu lekarza i nikt rozsądny temu nie zaprzeczy, oraz o sens rozwoju medycyny. Czy rzeczywiście miał rację Unamuno, że człowiek będzie miał do wyboru umrzeć na dżumę lub na cholerę. W odpowiedzi na pytanie na co łatwiej się umiera, lekarz odpowiada, że tak samo, w równym cierpieniu. Wydaje się, że odeszliśmy w naszych rozważaniach od tematu. Mimo to chcę podkreślić, że temat powołania i profesji zamyka się w postulacie "ulżyj drugiemu człowiekowi". Lekarz musi zapomnieć, że to jest pacjent, a przypomnieć, że po drugiej stronie jest również człowiek, o ile lekarz jest również człowiekiem (dostojnym). W tym tkwi istota jedności profesjonalizmu i powołania. W momencie wyboru zawodu lekarza młodym człowiekiem nie mogą kierować niższe pobudki. Chęć osiągnięcia zysku, zdobycia wysokiej pozycji społecznej nie może dominować nad potrzebą niesienia pomocy - jak zaznaczyłem wcześniej - nie pacjentowi, ale człowiekowi, bo ten będzie obiektem działań przyszłego medyka. Ale z drugiej strony wybór profesji przez młodego człowieka ze względu na jej atrakcyjność nie świadczy jednoznacznie o fakcie, że nie będzie on w przyszłości pracował z poświęceniem i nie nabędzie powołania.
Soren Aabye Kierkegaard urodził się w Kopenhadze 5 maja 1813 roku, a zmarł 11 listopada 1855 roku, również w Kopenhadze. Do dzisiaj uważany jest za twórcę filozofiiegzystencjalistycznej.MyślfilozoficznaKierkegaarda zrodziła się i kształtowana była przez przepełnioną religią atmosferę domową. Ojciec filozofażyłwobsesjigrzechu,comiałoogromny, a może nawet decydujący wpływ na ukształtowanie się jego poglądów. Dodatkowo osobiste niepowodzenia z narzeczoną Reginą Olsen, z którą zerwał zaręczyny, wywarły wpływ na jego myśl i twórczość filozoficzną. Soren Kierkegaard pisał w duchu artystycznym, a jego prace przypo-minają poetyckie eseje, którymi jednak w pełni nie są. Twórczość jest bardzo osobista, filozofdokonujewniejpróbyrozliczeniasię z wątpliwościami, których nabył w dzieciństwie i w okresie dojrzewania. Problemy w zakresie postawy etyczno-moralnej i natury egzystencjalnej często były tematem jego rozważań filozoficznych.Pomimowielupierwiastków nowatorskich Kierkegaard nie stworzył żadnego pełnego systemu filozoficznego.Dodatkowozajmowałsięwielomazagadnieniamifilozoficznymiz zakresuteoriibytui teoriipoznania.Rozważaniaw tymzakresie prowadził w sposób dotychczas niespotykany. Wnioski, jakie wyciągnął ze swoich rozważań, przeciwstawiały się dominującemu wówczas w filozofiiracjonalizmowiheglowskiemu i panteizmowi (poglądy teologiczne i filozoficznelubprzekonaniareligijne utożsamiające Boga ze światem, często rozumianym jako przyroda. Panteizm często łączył się z ideami rozumnego rozwoju wszechświata, jedności, wieczności oraz żywości świata materialnego. Neguje istnienie Boga jako istoty rozumnej. Twórczość Kierkegaarda rzucała wyzwanie chrześcijańskiemu światu w celu dokonania weryfikacjiiprzewartościowaniawiarywobliczupoczucia śmiertelnej ludzkiej egzystencji, postawionej wobec Boga, jego nieskończoności, wszechmocy, czy też wobec niewiary w Boga i akceptowaniu istniejącej, wiecznej przyrody, która jest obojętna dla losu człowieka. Można stwierdzić, że twórczość filozofa"rodziłasię"w obecności paradoksu egzystencji w obliczu Boga. Podstawowym zagadnieniem dręczącym Kierkegaarda, które przewijało się przez jego wszystkie dzieła, było poczucie absurdu śmiertelnej, ludzkiej egzystencji w obliczu czy to wszechmocy i nieskończoności Boga, czy też w obliczu niewiary w Boga i przyjmowania istnienia całkowicie obojętnej dla losu człowieka, wiecznie istniejącej przyrody. Całość jego twórczości można nazwać wyzwaniem rzuconym chrześcijańskiemu światu do zweryfikowaniaswojejwiarywobliczutegoż paradoksu egzystencji "w obliczu Boga". Główne jego dzieła to Bojaźń i drżenie (Frygt og Boeven, 1843), Stadia na drodze życia (Stadier paa Livets Vei, 1843), Choroba na śmierć (Sygdommen til Doden, 1848). W Chorobie na śmierć rozważał, z chrześcijańskiego punktu widzenia, śmierć duchową; stwierdził, że uwolnienie się z rozpaczy oznacza zbawienie, fizycznachoroba nie jest "chorobą na śmierć", tylko przejściem do nowego życia, zaś choroba, w której śmierć duchowa jest rzeczą ostateczną, to właśnie rozpacz. Soren Kierkegaard tworzył w całkowitym odosobnieniu i oderwaniu od jakichkolwiek prądów filozoficznych.Dopiero50latpojegośmiercijego twórczość zainspirowała filozofów-KarlaJaspersa,JeanaPaulaSartra, Martina Heideggera. Sławomir Letkiewicz
Urodził się 24 marca 1926 roku w San Giano we Włoszech. Jego ojciec kierował stacją benzynową. Dzieciństwo upłynęło na ciągłych przeprowadzkach, ponieważ ojciec musiał zmieniać stacje benzynowe, na których pracował. Amatorsko zajmował się aktorstwem. W 1940 roku w Mediolanie rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych "Brera". Studia zostały przerwane przez wybuch II wojny światowej. Wraz z ojcem wstąpił do ruchu oporu. Przemycał żołnierzy do armii alianckich do Szwajcarii. Po wojnie wrócił do Mediolanu, aby studiować architekturę. Poświęcił się działalności na rzecz małych teatrów, w których prezentował swoje monologi. W 1950 roku porzucił zajęcie asystenta architekta i podjął pracę w firmieteatralnej.Wroku1951związałsięzFrankąRame, której rodzina od wielu pokoleń zajmowała się teatrem. Dario Fo zaangażował się w te działania. Na antenie radiowej wygłaszał monologi, w których połączył historie biblijne z satyrą. Spotkało się to ze znacznym potępieniem ze strony cenzury kościelnej, która usunęła jego program z anteny. W roku 1953 Dario Fo wyreżyserował sztukę Il dito nell'occhio (Palec w oko). Po kilku przedstawieniach jego trupa została wyrzucona przez kościelnych dygnitarzy z ich teatru i uniemożliwiono im zorganizowanie nowego miejsca do przedstawiania swojej sztuki. W 1954 roku wstąpił w związek małżeński z Franką Rame. Intensywnie pracował w teatrze Piccolo. Osobiście dokonywał cenzury przedstawień, aby uniknąć konfliktówzreligijnymifanatykami.WnastępnychlatachFowraz z małżonką zaangażowali się w produkcję filmową.Opracowalikilkascenariuszy, między innymi do filmuDinoDeLaurentisa.W1959rokupaństwo Fo powrócili do Mediolanu, gdzie założyli trupę teatralną Compagnia Dario Fo-Franca Rame. Grupa aktorów pod kierunkiem Fo odniosła szereg sukcesów we Włoszech i zagranicą. W roku 1962 Fo napisał oraz wyreżyserował słuchowisko Canzonissima dla RAI. Jednym z epizodów utworu było morderstwo popełnione przez mafięnadziennikarzu.Bossowienajwiększych rodzin mafijnychpoczulisiętymurażeniimafiawydałana Fo wyrok śmierci, jednak policja zapewniła mu ochronę. Stacja RAI też nie była zadowolona z programu i zażądała zmian. Ponieważ Fo się na to nie zgodził, współpraca z RAI została zerwana na następne 15 lat. Fo razem z żoną nadal wystawiali swoje sztuki w teatrze Odeon. Słynna sztuka pod tytułem La Signorina da buttare w roku 1967 otarła się o temat wojny wietnamskiej i zabójstwo prezydenta Kennedy'ego. Rząd amerykański uznał, że przedstawienie było obrazą dla prezydenta Johnsona. W efekcie przez wiele lat Fo odmawiano wizy amerykańskiej. Twórczość Fo zapewniła mu światową sławę. Nigdy nie mógł pogodzić się z agresją i łamaniem praw człowieka. Jego sztuki krytykowały politykę zagraniczną (nawet jego partii - był członkiem Włoskiej Partii Komunistycznej, z której wystąpił). Angażował się w nią protestując przeciwko agresji Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Efektem tego było zabronienie wystawiania jego sztuk w krajach za żelazną kurtyną. Tematyka jego sztuki ukazywała konfliktizraelsko-palestyński.Grali w nim role członkowie Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Najbardziej znanym przedstawieniem Fo stało się Mistero buffo (Komiczne misterium). Sztukę wystawiono 5000 razy. Widzów zebrało się tak wielu, że kilka razy występy organizowano na stadionach sportowych. We wrześniu 1973 roku wystawili sztukę Guerra di popolo in Cile o buncie przeciwko chilijskiej juncie wojskowej. Inspiracją było zamordowanie Salvadora Allende. Fo został aresztowany podczas starcia z policją, która próbowała zerwać nielegalne przedstawienia. W 1974 roku zaangażował się w trudny problem aborcji. W związku z tym wziął udział w referendum na ten temat, pisząc sztukę Fanfani rapito. Następnie odbył podróż do Chin. Pod koniec roku pierwszy raz znalazł się wśród kandydatów do Nagrody Nobla. Po zmianie kierownictwa RAI twórczość Fo została zaprezentowana w telewizji, a jego żona Franca Rame otrzymała nagrodę ODI dla najlepszej aktorki telewizyjnej. Powstały nowe telewizyjne wersje Mistero buffo, którą jednak Kościół katolicki krytykował jako sztukę obrażającą uczucia religijne. Dalsza twórczość to adaptacje oper Igora Strawińskiego i Gioacchino Rossiniego. Kontrowersyjna postać i twórczość Fo została dostrzeżona w Stanach Zjednoczonych. Twórca został zaproszony w roku 1981 do USA przez istniejący w Cambridge America Repertory Theater. Początkowo władze amerykańskie nie chciały wydać Fo wizy, ale po protestach wielu znanych pisarzy Fo otrzymał wizę do USA na 6 dni w roku 1984 i drugi raz w 1985. Sztuki Fo wystawiono na Uniwersytecie Harvarda, Repertory Theater, New Haven University Repertory Theatre, Centrum Kennedy'ego w Waszyngtonie, Theater of Nations w Baltimore i Joyce Theater w Nowym Jorku. W roku 1989 w proteście przeciwko masakrze na placu Niebiańskiego Spokoju napisał Lettera dalla Cina. Jako jedyny Włoch został zaproszony do Comédie Française. W 1995 roku w wyniku udaru mózgu Fo stracił wzrok, który odzyskał po rocznej rekonwalescencji. Dario Fo otrzymał szereg nagród i międzynarodowych wyróżnień za swoją twórczość. Najważniejszą z nich jest otrzymana w roku 1997 Nagroda Nobla w dziedzinie literatury. Twórczość Fo była odzwierciedleniem jego poglądów na to, co działo się wokół artysty w kraju i na świecie. Poruszał zagadnienia polityczne, społeczne, religijne. Poddał krytyce mafię,Kościół,korupcję,aborcję,morderstwa polityczne, konfliktarabsko-żydowski. Większość prac Dario Fo poruszała tematy polityczne i społeczne. Fo krytykował Kościół, a szczególnie aborcję, morderstwa polityczne, mafię,korupcję,konfliktżydowsko-arabski.W sztukachczęstoposługiwał się wywodzącą się z commedia dell'arte sztuką improwizacji. Mistero buffo przetłumaczono na ponad 30 języków. Okazało się, że na całym świecie problemy polityczne są bardzo podobne. Należy też do przeciwników Silvia Berlusconiego, którego krytyce poświęcił jedno ze swoich nowszych przedstawień, Anomalo Bicefalo (Zdumiewający dwumózgowiec). Sztuka opowiada o tym, jak wskutek zamachu bombowego ranni zostają Berlusconi i Władimir Putin; błąd lekarski powoduje, że w głowie Berlusconiego zaszyty zostaje kawałek mózgu Putina. Sławomir Letkiewicz Spotykany czasami w świecie medycznym nepotyzm nie jest częstszy niż w innych wolnych zawodach. Przypomnę, że określenie "nepotyzm" powstało w średniowieczu, podczas gdy wysocy dostojnicy kościelni, nawet w osobach papieży, starali się zapewnić swoim nieślubnym synom pozycję społeczną i majątek. Znane są przypadki, że członkowie ich rodzin zostawali papieżami. Aleksander, jeden z najbardziej skorumpowanych papieży, podniósł Alessandra Farnesego, brata swojej kochanki, do godności kardynała; Farnese został potem papieżem Pawłem III. Paweł z kolei mianował kardynałami dwóch siostrzeńców w wie-ku lat czternastu i szesnastu. Kres tym praktykom położyła bulla papieża Innocentego XII z 1692 roku, która raz na zawsze zakazała papieżom nadawania urzędów i godności jakimkolwiek krewnym. W dzisiejszych czasach oskarżane o nepotyzm są potężne rody polityczne w Stanach Zjednoczonych. Rodziny Kennedych, Bushów czy Murkowskich znane są z tego rodzaju praktyk. Wracając do problemu nepotyzmu w dzisiejszych czasach w medycynie nie ukrywam, że czasami ma on miejsce. Trzeba jednak zauważyć, że wychowanie w domu w "atmosferze medycznej", w stałym kontakcie z zawodem od najmłodszych lat często powoduje, że młody "dziedzic" zawodu lekarskiego nawet kiedy zakłada fartuch lekarski po raz pierwszy, to czyni to inaczej niż osoba spoza zawodu. Pewne cechy, modele zachowania wręcz się dziedziczy, co jest pomocne w procesie kształcenia lekarskiego i samej pracy. Rodzice lekarze mogą przekazać swoim dzieciom doświadczenie w zakresie wykonywania zawodu, "przypadków medycznych" i etyki zawodowej. Dobrze jest, kiedy doświadczenie przechodzi z "ojca na syna". Nie jest natomiast dopuszczalne, aby dziecko, które jest genialnym informatykiem, plastykiem, miłośnikiem muzyki i sztuki, było przymuszane do wyboru tej samej profesji co rodzice, bo jest to "dobry kawałek chleba". To nie jest postępowanie moralne. Młody człowiek może być pozbawiony zdolności do podjęcia decyzji odnośnie dalszego kształcenia, która rzutuje na jego całe życie. Nie można kierować tym wyborem na siłę unieszczęśliwiając swoje dziecko, a w przyszłości inne osoby, z którymi będzie pracowało. Trzeba w umiejętny sposób pomóc mu dokonać wyboru, aby wszelkie zdolności, jakimi obdarzony jest młody człowiek, mogły rozkwi-tnąć w czasie procesu kształcenia i wykonywania pracy zawodowej. Rodzice zawsze muszą tak kierować dzieckiem, aby wykonywało ono zawód zgodnie ze swoim powołaniem, w pełni profesjonalnie, a nie wyłącznie samą profesję. Albert Schweitzer powiedział: "kto uważa, że jest chrześcijaninem, ponieważ uczęszcza do kościoła, ten jest w błędzie. Człowiek nie stanie się autem tylko dlatego, że wchodzi do garażu". Nie stanie się lekarzem z powołania wyłącznie ten, kto kończy studia medyczne. Sposób służenia pacjentowi swoją wiedzą z głębokim poświęceniem i powołaniem nie jest tożsamy ze zdobytym wykształceniem. Pytanie: powołanie czy profesja? należy zamienić na stwierdzenie: powołanie i profesja. W żadnym wypadku oba modele zacho-wania i pracy zawodowej nie mogą być rozdzielone. Wszystkie profesje bez wyjątku muszą być wykonywane z powołaniem. To brzmi dumnie - lekarz z powołania, adwokat, ksiądz z powołania. Powołanie i profesja cechują człowieka dostojnego. Wszyscy pracują z ludźmi i dla ich dobra. Największy sukces, który może osiągnąć człowiek dostojny dla drugiego człowieka, to działanie dla jego dobra, zdrowia i szczęścia. Człowiek jest celem w samym sobie w zakresie harmonijnego rozwoju intelektualnego, osobowości, czyli tego, czym naprawdę jest każdy z nas. dr n. med., dr n. hum. (filozofia)Sławomir Letkiewicz |